Paul Auster, fragment z przedmowy do „I remember” Brainarda
-
Nie pamiętam już, ile to razy przeczytałem Pamiętam. Odkryłem tę książkę wkrótce po tym, jak została opublikowana w 1975 roku, i w ciągu trzech i pół dziesięcioleci, które od tamtego czasu upłynęły, wracałem do niej co kilka lat – w sumie być może siedem czy osiem razy. Tekst nie jest długi (zaledwie 138 stron w pierwszym wydaniu), ale zadziwia mnie to, że ilekroć (mimo tych wielokrotnych poprzednich lektur) otwieram arcydziełko Brainarda, doznaję dziwnego wrażenia, że oto stykam się z nim po raz pierwszy. Wyjąwszy kilka niezatartych fragmentów, niemal wszystkie wspomnienia zapisane na stronach Pamiętam znikają z mojej pamięci. Po prostu zbyt wiele tych szczegółów, by mogły utrzymać się w pamięci przez dłuższy okres czasu, zbyt wiele życia wtłoczonego w Brainardowski tasujący się, wirujący kolaż wspomnień, by ktokolwiek mógł je zapamiętać w całości, i nawet jeśli rozpoznaję część „wpisów” w chwili, gdy wracam do nich ponownie, to mnóstwa pozostałych nie. Ta książka wciąż jest świeża, zadziwia i zaskakuje – bo choć objętościowo niewielka, jest utworem niewyczerpalnym, jednym z tych rzadkich tekstów, które nigdy nie ulegają zużyciu. Brainard, płodny artysta plastyk i chwilami pisarz, wpadł na ten prosty, lecz pomysłowy sposób kompozycji swych wspomnień latem 1969 roku. Miał wtedy tylko dwadzieścia siedem lat, ale było to dwadzieścia siedem lat życia bardzo uzdolnionego i dojrzałego młodego człowieka, który zaczął wystawiać swoje prace i otrzymywał nagrody już jako uczeń szkoły podstawowej w Tulsie, w stanie Oklahoma, i pojawił się na Manhattańskiej Lower East Side gdy nie miał jeszcze dwudziestu lat. W 1969 roku był już doświadczonym twórcą na nowojorskiej scenie artystycznej, mając na swoim koncie szereg wystaw indywidualnych, udział w licznych wystawach zbiorowych, projekty okładek dziesiątek niszowych pism literackich i tomików poezji, dekoracje do utworów scenicznych LeRoi Jonesa i Franka O’Hary, jak również współpracę przy tworzeniu komiksów (w większości arcyśmiesznych) wraz z długą listą przyjaciół poetów. Kolaże, asamblaże duże i małe, rysunki i olejne obrazy – jego twórczość była bardzo zróżnicowana i nieustająca – i znalazł jeszcze czas na pisanie. Przed tym cudownym pomysłem w 1969 roku, Brainard opublikował wiersze, dzienniki i krótkie formy prozatorskie w szeregu Manhattańskich pism literackich związanych ze Szkołą Nowojorską, i wypracował wyrazisty styl – urokliwy, przewrotny, bezpretensjonalny, nierzadko odchodzący od reguł gramatyki, przezroczysty. Te wszystkie cechy obecne są w Pamiętam, ale tym razem, jak gdyby przypadkiem, wpadł na pomysł owej szczególnej zasady porządkującej, i jego pisanie wznosi się i szybuje w całkiem inny rejestr.