Ponoć w Krakowie nic się nie zmienia. Ale przecież to nieprawda, stwierdzam, myśląc o Lokatorze.
Pamiętam poprzednią lokalizację, przy ul. Krakowskiej na Kazimierzu. Mówiąc szczerze: bardziej była to wtedy knajpa niż księgarnia. Młodzi (wówczas) literaci zajmowali się przede wszystkim zatruwaniem płuc i wątrób.
Odkąd Pio z Lokatorem przeniósł się nieopodal, na ul. Mostową 1, też na krakowskim Kazimierzu, jest nieco inaczej. Teraz bardziej niż kufle z piwem i filiżanki po mocnej kawie w oczy rzucają się grzbiety książek.
Na ścianie przy oknie znajduje się dział non-fiction, na stołach i na regałach naprzeciwko wejścia – najlepsza krajowa i zagraniczna proza, wreszcie – w głębi – moje ulubione półki: z literaturą dla najmłodszych.
Lokatora wciąż odwiedzają literaci. Teraz już starsi nieco niż w lokalu przy Krakowskiej– np. Jerzy Franczak, prozaik i wykładowca z UJ, czy Grzegorz Jankowicz, filozof literatury, dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Przejrzą nowości, czasem coś kupią, wypiją kawę, pogadają z Pio.
Właśnie Pio, czyli Piotr Kaliński, właściciel, jest najważniejszy. Bez niego nie byłoby Lokatora – księgarni i wydawnictwa.
Wydawnictwo jednak to osobny temat na inną, długą i fascynującą opowieść.