PIO
Chmurki i humorki
Kraków 2009

W grafikach Piotra Kalińskiego codzienne scenki – podglądane z ciekawością, opisane z humorem – dają posmak tego, co surrealiści nazywali cudownością. Te pełne dowcipu i poezji notatki ze spotkań, lektur, podróży, wieczorów w barach, spacerów po mieście i plażach najwięcej pokrewieństw zdradzają z linorytami Rolanda Topora.
Obydwóm bliski jest czarny humor, upodobanie do zaskakiwania widza, obnażania komunałów, snucia fantazji wokół metamorfoz (nierzadko okaleczanego) ciała. A także zdolność obserwacji świata, refleksji nad naturą ludzką i odkrywania liryki najzwyklejszych sytuacji. W Nauczce Pio zesłany z niebios piorun trafia w bezbronnego ludzika. W Palcu Bożym Topora tenże palec wyłaniający się z chmury wskazuje drogę innemu ludzikowi, pochylonemu z okrwawionym nożem nad świeżymi zwłokami. Linoryt Nie będziesz żałował! – na którym w głowę uprzejmie uśmiechniętego pana mierzy z rewolweru kobieca dłoń – stanowi rozwinięcie tematu kilkakrotnie podejmowanego przez Topora. Next jest parafrazą Toporowskiego linorytu pod tym samym tytułem, na którym zniecierpliwiona śmierć ponagla następnego w kolejce. Pocałunek Pia stanowi jeszcze jeden wariant wyobrażanych sobie przez założyciela Grupy Panicznej komplikacji wynikających ze złączenia pary ust. Krotochwilna Kobieta z pomarańczową kulką bawi się dialogiem z należącym niegdyś do Bretona olejnym obrazem Rolanda, Kobieta z pomarańczową kulą. Jak wszystko jednak, nawiązania do autora Księżniczki Anginy są przez Piotra Kalińskiego traktowane z przymrużeniem oka.
Zwięzłe tytuły dodają obrazkom kolejne dna, spełniając role mini przypowieści. Oszczędność środków zwiększa siłę rażenia. The Family Tree przedstawia bezlistne gałęzie z wisielcami – czworgiem ludzi (z których jeden dynda za nogę) oraz psem. Dosadny to komentarz do rządzących nami myślowych gotowców. W Pięknym dniu łatwo rozpoznać nowe wcielenie Nijakiego Piórki: zakłopotany nieco własnym istnieniem osobnik leży w zbyt krótkiej wannie i wie (tak jak i my wiemy), że w każdej chwili spotkać go może coś równie niespodzianego, jak niemiłego. Podobnie egzystencjalne przesłanie ma wizerunek jelenio-wieloryba, opatrzony dwugłosem także w duchu Michaux: „Gdyby jeleń miał fiszbiny, byłby wielorybem. Gdyby wieloryb nie miał fiszbinów, byłby jeleniem?”. Cykl Relikwii (poćwiartowane zwierzęce kadłuby noszące na sobie mapy miejsc kultu) jakże współcześnie brzmi w Polsce i gdzie indziej. Kpiarze skompromitowanej rzeczywistości, miłośnicy onirycznych podróży, znawcy zaglądania pod podszewkę pozorów czują się wśród grafik Piotra Kalińskiego niczym po drugiej stronie lustra. Odnajdują przyjazne sobie miejsca, które po zdjęciu wystawy niechętnie będą opuszczać. Dlatego czekamy na ciąg dalszy, niekończącą się opowieść o świecie i o nas, tkwiących w nim z desperacją, ale i nadzieją, że ktoś taki, jak Pio opisze złożoną naszą kondycję.  

Agnieszka Taborska > Magazyn Mrówkojad*