„Istnieje wiele rodzajów siły – wykorzystywana i niewykorzystywana, rozpoznana lub nie. Erotyka jest zasobem każdej z nas, ma on wymiar głęboko kobiecy i duchowy, bardzo silnie opiera się na mocy naszego niewyrażonego lub nierozpoznanego uczucia. Aby trwać, każda opresja musi zdeprawować lub wypaczyć te, jakże różne, źródła siły w uciskanych, które mogą dostarczać energii potrzebnej do zmiany. W przypadku kobiet oznacza to poskromienie erotyki jako ważnego rezerwuaru siły i świadomości w naszym życiu” – tak Audre Lorde (1934–1992) zaczęła swój słynny szkic Jak korzystać z erotyki: erotyka jako siła wygłoszony 25 sierpnia 1978 roku na Fourth Berkshire Conference in the History of Women w Mount Holyoke College (cytat, w przekładzie Barbary Szelewy, pochodzi z polskiego wydania zbioru esejów Siostra outsiderka, w sieci dostępne jest również nagranie wystąpienia).
Głos Lorde nie był odosobniony, był częścią dyskusji o możliwościach i trudnościach związanych z twórczym przejęciem kobiecego pożądania. W ramach tej dyskusji odkrywano – między innymi dzięki wysiłkowi Lorde – że także w głównonurtowym, akademickim ruchu feministycznym do- chodziło do prześlepień w związku z dominacją uprzywilejowanej, białej i heteronormatywnej większości. W tym samym czasie w Meksyku Gloria Gervitz, urodzona w 1943 historyczka sztuki, miłośniczka twórczości Fridy Kahlo, tłumaczka między innymi Anny Achmatowej, Marguerite Yourcenar czy Clarice Lispector, laureatka Latynoamerykańskiej Nagrody Literac kiej imienia Pabla Nerudy, pracowała nad swoim poetyckim debiutem Shajarit (1979). Książka okazała się po- czątkiem dzieła życia poetki i korespondowała z przemyśleniami Lorde, wpisywała się w namysł nad lokalizowaniem źródeł nie tylko poetyckiej mocy. Migracje, które właśnie do nas dotarły w przekładzie Anny Topczewskiej, to poemat, na który złożyły się wszystkie wydane wiersze poetki – zniesione tytuły kolejnych książek tylko pomagają dostrzec, że poetyckie działania Gervitz miały (i wciąż mają) charakter długodystansowy.
Z wolna, bez pośpiechu, rozbudowywały wielowymiarową opowieść, w której namiętność, pasja i ekstaza są wyrazem buntu wobec świata: sztywnego, zamkniętego w opisanych, nazwanych działach, z wyznaczonymi konkretnymi rolami do wzięcia. Zwłaszcza dla kobiet, dziewcząt i dziewczynek, nawet tych z zamożnych domów, jak ten, w którym urodziła się i wychowała sama Gervitz. Pasja, która obejmuje zarówno namiętność, jak i ból, wyznacza kierunek i rytm poematu Gervitz. Widać to już w pierwszych wersach książki, zapisanych jeszcze w 1976 roku: „w migracjach czerwonych goździków gdzie z ptasich dziobów wybuchają pieśni / i jabłka gniją przed nadejściem klęski”. W tym mocnym, wyrazistym obrazie jest (prawie) wszystko, co przez wiele kolejnych lat będzie Gervitz rozwijać, do czego będzie wracać, wokół czego będzie krążyć. Tematy, obrazy i zdarzenia dyktowane przez pamięć (co w niej wyobrażone? A co utrwalone? Co wywołane z cudzych opowieści? Jakie zamordowane, utracone światy zyskały dzięki niej szansę na ponowne zaistnienie?) układają się u Gervitz w niedługą, ale wymagającą listę. Tytułowe „migracje” wraz z czerwonymi goździkami symbolizującymi miłość, podziw i namiętność (będą wracać, nie są związane tylko z okresem młodości) sugerują już na otwarciu, czego możemy spodziewać się, wkraczając w ten świat – świat w ruchu, ale już nie w linii prostej, upływ czasu rejestrowany jest w porządku ciągłych repetycji. Poemat Gervitz opisuje narastające napięcia, które w cyklu nawrotów mają wprowadzić (i wprowadzają) w stan transowy. W Migracjach krótkie pytania, wskazania i rozpoznania przechodzą w piętrowe litanie, wyliczenia, których celem jest oddanie obrazu świata, jego materialnego wymiaru. Gervitz – historyczka sztuki – tworzy szczególne ekfrazy: płynna okazuje się granica między nie tylko kolejnymi wydaniami piszącej, piszące i wspominane ciało nie ma jasno wyznaczonych granic. Płynność związana jest u Gervitz z erotycznym przebudzeniem, to z niego wypływa możliwość wyzwolenia, przemiany, przejścia, rozwoju. Opisanie świata staje się możliwe (nawet tych jego części, do których słowa miały nie sięgać) dzięki uruchomieniu, rozruszaniu materii, dzięki ekstazie. Miejscami oszczędna, surowa, punktująca, stosuje Gervitz powtórzenia o książkach nie tylko jako wyraz konieczności powrotu do wydarzeń i spraw, ale w znakomitych scenach spiętrzonych wyliczeń rzeczy, przedmiotów, roślin czy zapachów oddaje przepych doświadczenia. Natłok, nadmiar i gorączka, a nawet przesyt cechują miejscami poemat Gervitz, jak w tym olśniewającym fragmencie zaczynającym się od „i jest wczesny ranek pierwszego dnia wiosny” – wyliczenia mają wypowiedzieć stan „bezmiaru rozkoszy” doznawanej przez tamtą dziewczynkę. Gervitz nawet nie tyle wędruje w czasie – tytułowe „migracje” są nie tylko motywem książki, ale też zasadą ją organizującą, przeszłość nie jest zamknięta, nie może być zamknięta nie tylko dlatego, że jest częścią teraźniejszości – ile wskazuje na inną niż linearna koncepcję czasu: falowanie. Praca pamięci nie ma tutaj nic z nostalgii: „pamiętasz? / rozłam się pamięci / rozłam mnie” – pisze Gervitz. Pamięć jest tutaj jak rodzaj granatu wywołującego eksplozję, rozbijającego zastane zasady, przyjęte role, wybijającego z kolein, wyzwalającego i dodającego mocy. W poemacie Gervitz wraca do siebie samej, utraconej i nieutraconej, tamtej siebie z okresu buńczuczności, energii. „i dziewczynka na rowerze to ja”, pisze Gervitz, która wciąż pragnie matczynej miłoś- ci, matczynej uwagi: „popatrz jak nie upadam / popatrz jaka jestem silna”, dodaje. Migracje są zatem opowieścią o dorastaniu, które – w rozumieniu Gervitz – nigdy się nie kończy, to nie wędrówka ku jakiemuś punktowi, choć zmieniamy się, starzejemy. Zdolność przedstawienia plastyczności zarówno jednostki, jak i przestrzeni jest w poemacie Gervitz imponująca: potrafi poetka pokazać miejsca przechodnie, miejsca przelewów między tymi częściami materii, które zachowują pamięć nie tyle o wydarzeniach, co doświadczeniach. Płynne granice między przeszłością a teraźniejszością mają konsekwencje: nie tylko redefiniują oswojone już tożsamości (okazuje się tutaj, że nie jest możliwa jednoznaczna odpowiedź o książkach na pytanie „kim jestem”, inna niż „ta, która pragnie, ta, która łaknie”), ale umożliwiają nawiązanie połączenia ze zmarłymi. „moi zmarli są równie rzeczywiści jak ja i zwracam się do nich po rosyjsku i w jidysz”, pisze Gervitz, niestroniąca w kolejnych częściach poematu od rozmów z samą sobą. Ten imponujący poemat nie zdradza skłonności do łatwych podsumowań. Bo jak by inaczej być mogło, skoro Gervitz pisze: „i każdy dzień jest je- dyny nieprzewidywalny niedoskonały / tylko pustka jest doskonała / i życie pełne jest doskonałości / i nie wiem jak je przeżywać”. „Jestem żywa”, kończy swój poemat Gervitz i brzmi to jak wyznanie, współbrzmiące z innym z tego zbioru: „This flow is pure joy”.
Gloria Gervitz, Migracje
przekład i posłowie: Anna Topczewska
Wydawnictwo Lokator
Kraków 2020
Anna Marchewska, CZAS LITERATURY 3/11/2020 Kraków