Tytułowa Fabryka to gigantyczny, górujący nad miastem kombinat przemysłowy, Każdego dnia robotnicy, pod czujnym okiem kontrolerów, pracują przy olbrzymich maszynach produkujących bomby. Tymczasem po ulicach miasta krążą żandarmi, tropiąc odmieńców, nie pasujących do ogółu.

Nicolas Presl przedstawił uniwersalną historię o totalitaryzmie. Mimo że system, jaki pokazał w komiksie nawiązuje głównie do niemieckiego narodowego socjalizmu, to przesłanie odnosi się do wszystkich społeczeństw, w których władza starała się zniszczyć indywidualne cechy jednostki. W Fabryce człowieka toleruje się tak długo, dopóki jest użyteczny – wykonuje swoją pracę i słucha władzy. Jego potrzeby wyższe są eliminowane. Artyści (w komiksie odróżniający się od szarych obywateli posiadaniem dodatkowego palca na każdej dłoni) są prześladowani, a dzieła kultury publicznie niszczone.

To właśnie takiego sześciopalczastego chłopca znajduje jeden z robotników pracujących w fabryce i, zamiast oddać go w ręce odpowiednich organów, ukrywa go w samym sercu molocha, między maszynami. Prosty człowiek stara się zapewnić dziecku bezpieczeństwo, ale dba również o jego rozwój intelektualny – dostarcza mu zakazane zdobycze kultury, mające uchronić chłopca od zamienienia się w bezduszną maszynę. Mały uciekinier i jego opiekun znajdują się pod ciągłą obserwacją – całe miasto patrolują funkcjonariusze, a nie brakuje też uczynnych mieszkańców, gotowych donieść o każdej nieprawidłowości.

Fabuła Fabryki opowiedziana jest przy pomocy naprawdę sugestywnych obrazów. Presl posługuje się specyficznym stylem, nawiązującym do nurtów pierwszych dekad XX wieku (m.in. ekspresjonizmu i kubizmu). Artysta przewrotnie użył maniery, która z pewnością zostałaby przez nazistów uznana za „sztukę zdegenerowaną”, a przez komunistów za „burżuazyjną”. Maszyny i przedmioty codziennego użytku są w miarę realistycznie przedstawione, ale już ludzie – niezbyt ludzi przypominają. Ręce koślawe, oczy wyłupiaste, ruchy niezgrabne – to raczej jakieś kalekie monstra, a nie Homo Sapiens. Groteskowy wygląd ma pokazywać zniszczenie ich osobowości. Ci ludzie nie tylko pracują – oni są funkcją przez siebie wykonywaną. Dobrze to widać na przykładzie rzeźnika, którego nos przypomina świński ryj. Jednak mimo że stłamszeni i upodleni, autor daje do zrozumienia, że ci ludzie wciąż czują, a ich wykoślawione ciała potrafią przekazać całe spektrum emocji.

Presl pokazuje siłę kultury jako tego, co decyduje o człowieczeństwie, ale też mającego olbrzymi wpływ na działania jednostki. Wskazuje na fakt, że walka totalitaryzmu z dorobkiem artystycznym wcześniejszych pokoleń nie była aktem tępego barbarzyństwa, ale przemyślaną akcją, mającą przynieść konkretne rezultaty. Eliminując kulturę, niszczono potencjalnych wrogów i robiono miejsce na nowe idee. Piękno próbowano zastąpić czystym utylitaryzmem, a istotę ludzką zmienić w część fabryki.
Pierwszy komiks w katalogu Lokatora to bardzo dobra pozycja. Można mu wprawdzie zarzucić, że wykorzystał wiele elementów, które niejednokrotnie już były użyte we wcześniejszych utworach traktujących o totalitaryzmie. Jednak nie pojawiły się one tam samoistnie, ale zaczerpnięto je z określonej sytuacji społeczno-politycznej. I tak też to wygląda w Fabryce – to nie jest oryginalna antyutopia, ale historia posługująca się znanymi powszechnie znakami i za ich pomocą wyraża konkretną treść. Fabuła nie należy do specjalnie skomplikowanych, ale traci to znaczenie wobec talentu narracyjnego i ilustratorskiego Nicolasa Presla. Niemy komiks czyta się bardzo szybko, mknąc przez kolejne kadry by poznać dalszy ciąg historii, po czym przegląda się album jeszcze raz, by jeszcze raz, już na spokojnie przeżyć poszczególne sceny i nacieszyć się znakomitą grafiką. Niemal każdy kadr mógłby funkcjonować jako autonomiczne dzieło sztuki, a historia na długo zostaje w pamięci.

Jerzy łanuszewski – Gildia.pl, 4.05.2013