KOGO NIE OCALA?
PODSUMOWANIE ROKU 2020 (CZ. I)
TEKST JAKUB SKURTYS
[…] Gervitz ukazała się w serii większoformatowej, tzw. „anachronicznej”, z pół-obwolutą (która zawsze się niszczy w użytkowaniu), gdzie wcześniej dostawaliśmy głównie Pessoę w jego licznych heteronimach. „Migracje” (przeł. Anna Topaczewska) to taki poemat in-progress, pisany od 1976 roku do dziś, stający się czymś w rodzaju życiopisu, który Gervitz nieustannie poprawia, przerabia i uzupełnia (podstawą naszego wydania jest ostatnia redakcja z 2017 roku). Ta uznana meksykańska autorka o polskich korzeniach do roku 1990 wydawała po prostu tomy wierszy, cieszące się sławą i uwagę, ale po nich, niejako w odpowiedzi na potrzebę „wierszy zebranych” stworzyła z nich „Migracje”. Jak pięknie pisze Topaczewska w posłowiu: „Gervitz żyje dla poematu, nieustannie gotowa go przyjąć, on zaś, kapryśny, przychodzi niespodziewanie i gwałtownie domaga się utrwalenia, kiedy ona jest gotowa nadać mu właściwą formę”. Ten rodzaj symbiozy to poezja totalna, niedokończona, wszechwładna w sposób, jaki literatura władała wielkimi modernistami. Mamy tu do czynienia z czymś, co ostatnio omawiał wnikliwie w polskiej literaturze Piotr Bogalecki (polecam jego nową knigę) – tekstem-partyturą, a ponadto – jak słusznie zauważa tłumaczka – nie jest to literatura konfesyjna. ‘Migracje’ okazują się pojęciem-kluczem do całości, sygnują źródłowe wykorzenienie, ale też zmienność, mobilność, ruch, który ma tak charakter intelektualny, językowy, jak i ekonomiczno-polityczny. Ten poemat to spotkanie kultur i tradycji, różnych korzeni i splotów, pamięci i pędu w przyszłość, z którymi musimy się nieuchronnie zmierzyć w globalizującym się, wielokulturowym świecie. Nie da się w jednym akapicie o tej książce opowiedzieć. Trzeba z nią zostać na dłużej i zmierzyć się z jej podstawowymi problemami: upływem czasu, konstruowaniem kobiecej tożsamości, szukaniem swojego miejsca w świecie, żegnaniem bliskich, rozmową z milczącym bogiem.
MAŁY FORMAT, TEKST JAKUB SKURTYS