Kiedy nachodzi jesień, przebieram stos książek zgromadzonych przy łóżku i zastanawiam się, które z nich podać dalej, a które zostawić w biblioteczce, aby towarzyszyły mi później w przeprowadzkach i podróżach. W tym roku najgłębiej zapadł mi w pamięć impresywny portret dziadka dziewczynki nazywanej przez niego samego Lisim Oczkiem (vide: relacja Lisa i Małego Księcia), w którym dziadek pali mentolowe papierosy, udając samolot, biega z wnuczką po karczowisku, nadaje nazwy pniom drzew, przypomina imiona chrząszczy: wykarczaka sosnowego i żerdzianki szewca, ogląda kolekcję zakładek do książek, zrywa jarzębinę, gotuje barszcz czerwony. Wszystkie te obrazy pochodzą z pięknej książki szwedzkiej pisarki Idy Linde „Jeśli o tobie zapomnę, stanę się kimś innym” przełożonej na język polski przez Justynę Czechowską.

Sensualna i emfatyczna proza poetycka zbudowana z sekwencji nakładających się na siebie scen na długo pozostaje w pamięci, tym bardziej że świetnie uzupełniają ją rysunki Zosi Dzierżawskiej. Na okładkę szwedzkiego wydania redakcja wybrała obraz „Sonja” (1928) Christiana Schada przedstawiający zamyśloną, ubraną na czarno kobietę w kawiarni. Bohaterką książki Linde jest Larsson, która przyjeżdża na prowincję czarnym samochodem w poprutych dżinsach, aby opiekować się umierającym dziadkiem. Kobieta zajmuje pokój gościnny na piętrze w domu nad jeziorem, pomiędzy sypialnią dziadków a niebieską łazienką. Na parterze znajduje się duży pokój z pianinem i zegarem, który trzeba codziennie nakręcać. Zbliża się jesień. „Liście na ziemi jak kołdra czerwona i żółta”, wiatr wieje. Bohaterka, wiedząc o zbliżającej się śmierci dziadka, cierpi na bezsenność, wstaje, pali w sieni jego mentolowe papierosy, idzie ścieżką w stronę jeziora.

Uświadomi sobie, że śmierć nie pochodzi z zewnątrz, z niepoznanych zaświatów, ale jest częścią nas samych. Wpisana w ciało czai się w kroplach krwi i cierpliwe psuje człowieka od środka. A czas? „Czas jest kreską na gzymsie”, zawsze go brakuje, aby nasycić się bliskimi, życiem, przeżyć i spamiętać najistotniejsze. Dla wrażliwej i bardzo intensywnie reagującej na świat Larsson ważne są rozmowy, dotyk, czułość, przytulanie, zapach, barwa głosu, wspólne gotowanie i zmywanie naczyń. Larsson pragnie zachować zapach dziadka, używa pod prysznicem jego kosmetyków, chodzi w jego polarze, naśladuje gesty, głaszcze go po policzku, otwiera sekretarzyk i ogląda stare zdjęcia. Na jednym z nich „dziadek stoi z babcią we fraku, włosy gładko ułożone z przedziałkiem”. Wszystkowidzący narrator odtwarza jej wrażenia, unikając czasowników. W eliptycznych zdaniach koduje gesty dziadka, przeglądającej się w nim Larsson i niedawno zmarłej babci. Różne wersje bliskich pojawiają się w zapamiętanych powiedzonkach, rymowankach, wierszach, fragmentach piosenek, w melodiach i biologicznych śladach, takich jak krople krwi, żółte plamy po moczu w brodziku. Wnuczka czuwa przy dziadku, robi mu zastrzyki, nasłuchuje jego oddechu i chrapania pod drzwiami pokoju, w końcu znajduje go martwego około wpół do piątej.

Na marginesie dodam, że szwedzki tytuł książki, który jest jakby gotowym epitafium, brzmi moim zdaniem jeszcze piękniej niż polski: „Om jag glömmer dig blir jag en annan”. Słowo „glömmer”, zapomnieć, kojarzy mi się z angielskim „gloom”, mrokiem. Jakby proces zapominania nie był wcale konsolacją przynoszącą ulgę i zbliżał nas do ciemności.