Francuski scenarzysta i rysownik Nicolas Presl uchodzi za jednego z najbardziej oryginalnych i dojrzałych europejskich artystów komiksowych, który w przeciągu krótkiej (trwającej dopiero od 2006 roku) kariery wypracował własny, niepowtarzalny styl. Postaci pojawiające się w jego osobliwych dziełach to upiorne ludzkie karykatury o wyraźnych cechach zwierząt, choćby rybie ślepia czy małpie nosy, a ton poszczególnych opowieści jest na wskroś pesymistyczny, dramatyczny i ponury. Presl z zegarmistrzowską precyzją ukazuje totalitarne systemy, zniewalające anonimowe trybiki bezdusznej rzeczywistości („Fabryka”), konfrontuje dzikość autochtonów ze ślepą moralnością renesansowych kolonizatorów („Boska kolonia”) czy w końcu zestawia ze sobą świat ludzki i zwierzęcy, które łączą się w zaskakujący, absolutnie niedopuszczalny sposób („Syn swojego ojca”). W „Priapie” przedstawia nam żywot przeklętego bóstwa, które musi borykać się z problemami typowymi dla śmiertelników.
Sam moment narodzin protagonisty recenzowanego albumu zwiastował nieprawdopodobny los nowo narodzonego dziecka. Oto po długim i ciężkim porodzie, zakończonym widokiem zmizerniałej kobiety, na świat przyszedł Priap o gargantuicznym przyrodzeniu. Rodziciele błyskawicznie porzucają swego potomka, którego pozostawiają na pustyni. Niemowlaka odnajduje poczciwy pasterz. Młodość chłopaka upływa w miarę beztrosko – z wyjątkiem momentów, gdy zazdrosny o jego powodzenie wśród płci pięknej przyrodni brat pastwi się nad nim psychicznie i fizycznie. Natura obficie wyposażyła Priapa, co sprawia, iż kolejne damy zabiegają o jego względy. W końcu młodzieniec musi opuścić rodzinę, która przyjęła go pod swój dach i wyruszyć do cywilizacji. Tam czekają na niego kolejne niebezpieczeństwa, spotkania z niesamowitymi osobami oraz nie zawsze miłe i przyjazne doświadczenia. Jesteśmy przekonani, że fatum nie opuści chłopaka, a jego życie naznaczone będzie ciągłym cierpieniem i agonią. Jednocześnie kolejne seksualne ekscesy Priapa wzbudzą spore obrzydzenie.