Presl w fenomenalny sposób obnaża prozaiczność przemocy. Religijne dogmaty dają bohaterom pewne przekonania etyczne, które powinny definiować ich moralność. W rzeczywistości religia i tradycja wyznacza bardzo wyraźną granicę pomiędzy ludźmi (nami) i nieludźmi (tymi obcymi). My znamy zasady, obyczaje, mamy kulturę, jesteśmy dobrze wychowani. Wierzymy w boga (w naszym przekonaniu tego jedynego i prawdziwego) i jesteśmy posłuszni jego nakazom. Oni to nieokrzesane dzikusy, pozbawione kultury, właściwie zwierzęce. Odczłowieczenie pewnych grup pozwala na odebranie im praw i niewolenie ich, gdyż oni nie czczą naszego boga i nie wyznają naszych zasad, więc czemu miałby się one do nich odnosić. Gotowość do przemocy wywodzi się z poczucia wyższości i wtedy najbardziej przyziemna uraza może doprowadzić do okrucieństwa.

Stosowanie szoku kulturowego jako narzędzia fabularnego nie należy do rzadkości, ale wcale nie tak łatwo zrobić to umiejętnie. Częste popadanie w skrajności – prześmiewcze czy wręcz ksenofobiczne traktowania obcych zwyczajów lub topos „szlachetnego dzikusa” – powoduje, że twórcy ślizgają się po powierzchni problemu nie pokazując wcale jego złożoności. Autor „Boskiej kolonii” radzi sobie z tym zagadnieniem fenomenalnie. Zderzenie cywilizacji młodzieńca z kompletnie odmienną kulturą zostało pokazane w przejmujący sposób. Bohater nie jest ani obrzydliwie arogancki – nie jest od początku gotowy by traktować z góry rdzenną ludność. Nie fascynuje go odmienności – nie chce zgłębić obcej kultury i stać się przez to bardziej oświeconym człowiekiem. Próbuje dopasować inność do własnych wzorców kulturowych, a to nigdy nie jest najlepsza strategia.

CZYTAJ całość na SZUFLADA.NET >>>