W totalitarnym świecie wszystko i wszyscy muszą być pod kontrolą. Żeby ułatwić sobie nadzorowanie społeczeństwa, władza dąży do uniformizacji. W sytuacji, gdy wszyscy powinni być jednakowi, łatwiej wychwycić tych, którzy nie pasują i nie potrafią się dostosować. Najpierw trzeba usunąć osoby, których fizyczną odmienność widać na pierwszy rzut oka. Wygodnie odczłowieczyć takich innych, zrzucić na nich winę za represje aparatu państwowego. W ten sposób pozostali będą mieli jasno określonego wroga i nadzieję, że wraz ze zniknięciem „odmieńców” życie wróci do normalności. Sfrustrowana ludność obraca się przeciw słabszym, w świecie „Fabryki” są to osoby o sześciu, a nie pięciu palcach. Nie każdy jednak gotowy jest pójść tym skrótem myślowym.
Pracownik olbrzymiej wytwórni pocisków rakietowych przypadkiem spotyka uciekającego przed żandarmerią chłopca. Mężczyzna wie, dlaczego władza próbuje dopaść dziecko i dlatego, a może mimo wszystko, mu pomaga. Nie znamy motywacji tego robotnika. Czy kiedykolwiek zastanawiał się nad sytuacją w kraju i doszedł do wniosku, że taka polityka jest z gruntu zła? A może to zwykła litość, wywołana faktem, że pomocy potrzebował na oko dziesięcioletni podrostek?
Nicolas Presl pokazuje całą gamę reakcji i postaw, jakie ludzie mogą przyjąć w państwie ogarniętym totalitarnym szaleństwem. Mamy więc przedstawicieli aparatu przemocy, ludzi, którzy nie tylko słowem, ale i czynem popierają wdrażaną politykę. Wykazują pełną gotowość, by bez racjonalnych powodów ścigać ludzi, w tym dzieci. Nie brakuje też takich, którzy pilnie będą obserwować wszelkie odchylenia od normy i natychmiast o nich doniosą, komu trzeba – ich motywują pieniądze albo fanatyczne wyznawanie podsuwanych przez władzę idei. Największą grupę stanowią ci, którzy chcą tylko wszystko przeczekać – biernie przyzwalają na to, co dzieje się naokoło, interesuje ich tylko przetrwanie z dnia na dzień. Czy robotnik był jednym z nich, ale w kluczowym momencie zachował się w sposób godny i odważny?
Mężczyzna ukrył chłopca w fabryce, z jednej strony to pomysłowe rozwiązanie – nikomu nie przyszłoby do głowy, że ktoś może mieszkać w środku wielkiej maszyny. Jednak z drugiej, zakład produkcyjny nie jest miejscem dla dziecka, mnóstwo w nim niebezpiecznych lub delikatnych elementów. Trudno też chowanie się przed władzą nazwać ratunkiem. Chłopiec wprawdzie nie został zabity ani wywieziony do jakiegoś strasznego obozu pracy, ale nadal znajduje się w więzieniu. W fabryce nie dzieje mu się bezpośrednia krzywda, jednak otacza go wrogi świat, a przestrzeń, po której może bezpiecznie chodzić, jest bardzo ograniczona.
Stylistycznie rysunki Nicolasa Presla nawiązują do sztuki dwudziestolecia międzywojennego, a najbardziej do niemieckiego ekspresjonizmu. Świat jego komiksu zamieszkują zniekształcone postaci ludzkie o wyolbrzymionych cechach wyglądu, które dają wskazówki na temat ich charakteru i zawodu. Na ilustracjach widać też odniesienia do fascynacji miastem i postępem technologicznym, którą można zauważyć w dziełach niektórych twórców tamtego okresu.
Wyraźna stylizacja artystyczna wynika zapewne z faktu, że do stworzenia komiksu zainspirowały autora wydarzenia z czasów drugiej wojny światowej. A właściwie obecne postrzeganie ówczesnych tragedii przez osoby, które urodziły się już pod koniec dwudziestego wieku i siłą rzeczy nie mogą ich pamiętać. Współcześni młodzi ludzie nie potrafią wyobrazić sobie więzienia, którym było samo społeczeństwo przesiąknięte strachem i nienawiścią. Historia chłopca z „Fabryki” pokazuje, że on też nie potrafił zrozumieć otaczającej go rzeczywistości. Momenty strachu o własne życie poprzetykane są przyjemnym czasem spędzonym z robotnikiem, ale większość dnia dziecka wypełnia monotonia i znużenie ukrywaniem się – próby zabicia czasu nie kończą się najlepiej.
Wprawdzie autor wyraźnie stworzył fabułę nawiązującą do Holokaustu, to jednak nie podjął się narysowania komiksu historycznego o jakimś prawdziwym przypadku. Przedstawiony kraj można identyfikować z nazistowskimi Niemcami, ale brak wyraźnych symboli Trzeciej Rzeszy pozwala również na szerszą interpretację. Dając „innym” po sześć palców Nicolas Presl odniósł się do pseudonaukowych teorii medycznych na temat anatomicznych i fizjonomicznych różnic pomiędzy rasami ludzkimi, w wymyślaniu których prześcigali się nacjonalistyczni „naukowcy”. Dlatego chłopiec w „Fabryce” symbolizuje żydowskie dziecko.
Można też postrzegać sześciopalczastych ludzi inaczej, abstrahując od drugiej wojny światowej. W komiksie zaliczają się oni do artystów lub ludzi blisko związanych z kulturą. Sztuka zawsze jest solą w oku totalitarnych rządów. Wyobraźnia, spontaniczność i inspiracja stoją w opozycji do uniformizacji. Władza najchętniej widziałaby swoich obywateli jako bezrefleksyjne golemy wykonujące prace w wielkich fabrykach i w teorii budujące potęgę militarną państwa, a w rzeczywistości realizujące chore ambicje kilku narcyzów. Kultura i szeroko rozumiana twórczość nie pasują do tego schematu, gdyż ich zadania to analizowanie i przełamywanie istniejących stereotypów, pokazywanie różnorodności, podsuwanie nowych pomysłów i przywoływanie dawnych prawd, również tych moralnych. Ciągłe zadawanie pytań stanowi problem w świecie prostackich i brutalnych odpowiedzi. Naziści gardzili sztuką, próbowali ją zawłaszczyć i podporządkować sobie, nazywając prace ekspresjonistów zdegenerowanymi. Według popleczników Hitlera na obrazach powinny być bezosobowe, gładkie aryjskie manekiny, a nie ludzie pokazani w sposób abstrakcyjny lub nawiązujący do ich ułomności.
Na kartach „Fabryki” nie zostaje wypowiedziane żadne słowo, a jednak przekaz tego komiksu jest jasny i wzruszający.
Tekst ukazał się na łamach magazynu Szuflada.net przez Katarzyna Krawczyk dnia 9 maja 2013 roku.