Pisząc 2666, Bolano zapewne zdawał sobie sprawę, że umiera. Dlatego warto czytać tę książkę jak testament pisarza, który zna swoją wartość i wie, co ma do przekazania światu. Ale jako mistrz niedopowiedzenia i otwartych zakończeń nie komunikuje tego wprost. Musimy sami zrozumieć, jaka ukryta logika łączy badacza nieeuklidesowej geometrii, na poły mitycznego niemieckiego pisarza i okrutne morderstwa kobiet na pograniczu meksykańsko-amerykańskim.
Czworo młodych literaturoznawców: Jean Claude’a Pelletiera (z Francji), Piera Moriniego (z Włoch), Manuela Espinozę (z Hiszpanii) i Liz Norton (z Anglii) łączy przyjaźń oraz fascynacja dziełem Benna von Archimboldiego, którego literacka sława jest równie wielka jak tajemnica otaczająca jego osobę: należy on do gatunku pisarzy zaginionych, których nikt go nigdy nie widział. Na wieść o tym, że Archimboldi podobno przebywa w Meksyku, krytycy postanawiają wyruszyć na jego poszukiwanie. Tam, w Santa Teresa (zwierciadlane odbicie Ciudad Juarez okrytego niechlubną sławą „miasta-mordercy kobiet”) dowiadują się o niekończącej się serii okrutnych zabójstw kobiet, gwałconych, torturowanych, których ciała są porzucane następnie na pustyni i miejskich wysypiskach, zbrodni z którymi policja i władze nie mogą albo nie chcą się uporać. To właśnie Santa Teresa, jak również postać zaginionego pisarza są klamrami spinającymi w nierozerwalną całość pięć części powieści, które mogą być czytane jako odrębne historie.
W wydanym pośmiertnie 2666, znajdziemy wszystko, co najbardziej charakterystyczne dla Bolano – otwarte zakończenia, niedopowiedzenie, szkatułkowy i meandryczny sposób snucia opowieści, polifoniczną narrację wchłaniającą i mieszająca rozmaite głosy, przeróżne rejestry czasem pozornie niemożliwe do pogodzenia – wszystko, co, cytując Susan Sontag, uczyniło z niego „najważniejszego i najbardziej podziwianego powieściopisarza języka hiszpańskiego jego pokolenia”.
Jeden z bohaterów powieści, kupując leki dla córki, wdaje się, jak to bywa u Bolano, w literacką dyskusję z aptekarzem, a potem zastanawia się: „Jakiż to smutny paradoks, pomyślał Amalfitano. Już nawet oświeceni farmaceuci nie mają odwagi sięgnąć po wielkie dzieła, niedoskonałe, gwałtowne, te, które torują drogę w nieznane. Wybierają doskonałe wprawki wielkich mistrzów. Chcą widzieć wielkich mistrzów podczas szermierczych sesji treningowych, ale nie obchodzą ich prawdziwe batalie, gdzie wielcy mistrzowie walczą z tym czymś, z tym czymś co przeraża nas wszystkich, tym czymś, co nas paraliżuje i bierze na rogi, i jest krew, i śmiertelne rany, i smród”.
2666 jest właśnie taką właśnie książką – gwałtowną, niedoskonałą, torującą drogę w nieznane, prawdziwą i ostatnią batalią Bolano z tak doniosłymi tematami jak zło i szaleństwo, miłość i śmierć.
Roberto Bolano Ávalos (1953-2003). Chilijski pisarz, poeta. Młodość spędził ponoć nie wychodząc z biblioteki. I wówczas postanowił, że zostanie pisarzem. Po zamachu stanu w 1973 roku został aresztowany, ale szybko zwolniony dzięki interwencji kolegów szkolnych. Opuścił Chile. Będąc w Meksyku, całkowicie oddał się działalności literackiej. Z grupą młodych poetów meksykańskich zainicjował ruch infrarrealizmu. Opuścił Meksyk i ruszył w świat. Przybył do Hiszpanii, gdzie był sam, bez odpowiednich dokumentów, klepał biedę. Pracował jako zmywacz, kelner, nocny stróż, śmieciarz, doker. I pisał. I wszystko wysyłał na konkursy literackie. Otrzymywane nagrody stabilizowały z wolna jego życie.
W 1986 roku osiadł w Blanes na Costa Brava. Pisał trzy strony dziennie (po ogromnej liczbie poprawek, skreśleń i wielokrotnym przepisywaniu tekstu), czasem do dziesięciu. W roku 1993 lekarze zdiagnozowali u Niego ciężką chorobę wątroby. Rzucił się w wir obłąkańczej pracy, by zdążyć z realizacją literackich zamierzeń. Został wpisany na listę oczekujących na przeszczep wątroby. Świadom jak niewiele mu życia pozostało, poświęcił się całkowicie swej ostatniej powieści. Nie doczekał się już jej publikacji.
Wydawnictwo MUZA 2012