Alkoholizm często wydaje nam się problemem ludzi z marginesu, którzy nie mają lepszej recepty na życie, niż spędzanie czasu pod osiedlowym sklepem. Problem pojawia się, kiedy do alkoholizmu przyznaje się człowiek światły, wykształcony. Jak to? Czy ktoś taki może mieć problem z alkoholem? – pytamy. Dlaczego ktoś, kto teoretycznie ma wszystko, popada w potworny nałóg? Z nudy, braku perspektyw czy nadmiaru dobrego? A może z większej niż inni wrażliwości na zło i brzydotę tego świata?
Z problemem alkoholizmu zmaga się główny bohater książki Grzegorza Franczaka „Kobierki”, Robert-Bobo. Czterdziestoletni doktor polonistyki wykładający na uniwersytecie we Włoszech pije odkąd skończył kilkanaście lat. Wzorem do naśladowania był dla niego ojciec, który często wracał do domu „po kilku głębszych”, wymierzając przy okazji synom – z sobie tylko znanych powodów – sprawiedliwość. Bobo najpierw pije, żeby zaimponować kolegom, zbuntować się przeciwko zastanemu porządkowi, potem pije, bo nie radzi sobie z życiem, z kobietami, ze złem świata, które go przerasta.