Archiwa tagu: sendecki

Klasyka Reaktywacja: Marcin Sendecki „Rzeczy” Georgesa Pereca

Kiedy w 1965 r. ukazały się debiutanckie Rzeczy Georges’a Pereca, ich autor, nieśmiały absolwent socjologii, liczył sobie lat 29 i zajmował podrzędną posadę archiwisty w bibliotece paryskiego szpitala. Przystępując do pisania tej krótkiej książki, w roku 1961, Perec miał już za sobą cztery nieopublikowane próby powieściowe. (Do dziś tylko jedna z nich doczekała się druku: odnaleziony niedawno Kondotier, którego polski przekład Marzeny Chrobak wydano przed rokiem). Czteroletni wysiłek sowicie się opłacił. Dzięki Rzeczom Perec stał się nie tylko „prawdziwym”, publikowanym pisarzem, lecz także, po wyróżnieniu prestiżową nagrodą Renaudot, pisarskim celebrytą. Skądinąd chwilowym, chociaż równie wielkiego, jeśli nie większego rozgłosu doczekał się dopiero po swym opus magnum, Życiu instrukcji obsługi z roku 1978. Italo Calvino nazwał tę książkę „ostatnim prawdziwym wydarzeniem w historii powieści”. Perec zmarł na raka płuc, dojmująco przedwcześnie, w 1982 roku, Calvino trzy lata później, lecz jego opinia, mimo wielu interesujących powieści, których nie miał szansy przeczytać, zdaje się w wciąż pozostawać w mocy.

Rzeczy. Historia z lat sześćdziesiątych (oryginalny podtytuł pojawił się bodaj dopiero w trzecim polskim wydaniu) to opowieść poniekąd pokoleniowa. Bohaterowie Pereca, Sylvie i Jerome, mogliby być jego rówieśnikami, podobnie jak on wykształconymi, niezamożnymi i poszukującymi miejsca w życiu. Różnica jest taka, że opisywana przez Pereca para uwiedziona jest nieposkromioną żądzą posiadania. Posiadania wszystkiego, co posiadać, jak im się zdaje, wypada, by żyć jak należy – i coraz bardziej sfrustrowanych niemożnością spełnienia swych pragnień. Czytano więc Rzeczy (i wciąż można je tak czytać) jako przenikliwą krytykę kapitalistycznego konsumpcjonizmu. Taka ich lektura odpowiada pewnie za rozgłos książki i natychmiastowe niemal przekłady. Co ciekawe, Perec miał wzięcie nie tylko na Zachodzie, lecz także za żelazną kurtyną, w czym udział miało zapewne zakończenie książki cytatem z Karola Marksa. Rzeczy przełożono na bułgarski, estoński, rosyjski, węgierski, rumuński, wydano je nawet w NRD. Przekład polski ukazał się w 1967 r., a we wstępie doń Anna Bukowska wskazywała zawarte u Pereca „ostrzeżenie przed nadmiernym zmaterializowaniem współczesnej cywilizacji, która tworząc warunki bogacenia się społeczeństw, jednocześnie duchowo wyjaławia je”.

KLASYKA REAKTYWACJA >>> RZECZY >>> 

Brainard, geniusz w trampkach – Marcin Sendecki – WYBORCZA

Półtora tysiąca drobnych cząstek wspomnień w oddzielnych akapitach, zawsze rozpoczynających się od słowa „pamiętam”. Prostota, owszem, ale w czym tkwi genialność tego pomysłu?
Z listów i wspomnień wiadomo, że Joe Brainard intensywnie czytał dzieła Gertrudy Stein, gdy w roku 1969 zaczynał pisać „I remember” (pozostawienie w przekładzie tytułu oryginalnego tłumacz dość przekonująco uzasadnił w swoim posłowiu), i nie ulega wątpliwości, że czytał wtedy także obie jej ekscentryczne autobiografie: „Autobiografię Alicji B. Toklas” (1933) i „Autobiografię każdego z nas” (1936). Ta ostatnia, jak pamiętamy, zaczyna się następująco: „Alicja B. Toklas napisała swoją teraz każdy będzie pisał swoją. Alicja B. Toklas pyta co będzie jeżeli wszyscy zaczną pisać swoje tak samo jak ona napisała swoją” (przekład Miry Michałowskiej).

Rychło się okazało, że niespełna trzydziestoletni Brainard rzeczywiście napisał „swoją” autobiografię – tyle że zupełnie inaczej niż Stein (czyli zarówno we własnym imieniu, jak w imieniu swej życiowej towarzyszki Alicji Toklas). Co więcej, całkiem niedługo to właśnie Brainard mógł się przekonać, jak to jest, gdy „wszyscy” (lub przynajmniej paru) zaczynają „pisać swoje tak samo, jak on swoją”.

Kapitalność – by wrócić do meritum – pomysłu Brainarda zasadza się, po pierwsze, na uznaniu, że wszystko może być ważne, nawet to, co w tradycyjnych wspomnieniach odruchowo się pomija; po drugie – i to jest chyba najistotniejsze – na wynalezieniu mechanizmu, który nie tylko, a właściwie nie tyle porządkuje wspomnienia, ile je ewokuje, uzmysławia, powołuje do życia, umożliwia zaistnienie – i wreszcie, w tekście „I remember” oferując pewną matrycę literackiego poziomu, do którego można się odwołać i z którym można się mierzyć.

Marcin Sendecki – Gazeta Wyborcza – 22.07.2014
CZYTAJ >>>

Gwiazda Pereca świeci coraz jaśniej – Marcin Sendecki – Gazeta Wyborcza 19.02.2013

Georges Perec
Urodziłem się. Eseje
Tłum. Zbiorowe
Wyd. I, LOKATOR
Kraków 2012

Literatura poddana formalnym rygorom? Systematyczne opracowania i klasyfikacje? Też, ale Georges Perec to przede wszystkim badacz codzienności, „tego, co od wieków przestało nas dziwić”. Właśnie ukazał się zbiór rozproszonych tekstów autora „Życia instrukcji obsługi”

2817 Perec to planetoida z pasa głównego asteroid okrążająca Słońce w ciągu 3,62 lat w średniej odległości 2,36 jednostki astronomicznej. Amerykański astronom Edward Bowell odkrył ją 17 października 1982 roku i nazwał na cześć zmarłego kilka miesięcy wcześniej, 3 marca, francuskiego pisarza.

Tak oto Georges Perec trafił między gwiazdy. Per aspera ad astra? Rzeczywiście, zważywszy na imponujący korpus niebywałych tekstów, które Perec w ciągu swego niedługiego życia (zmarł na raka płuc w wieku niespełna 46 lat) napisał, łacińska sentencja o trudach, za sprawą których zyskuje się miejsce wśród gwiazd, zdaje się bardzo na miejscu. Podobnie użyteczny jest obszerny wybór rozproszonych „esejów” (tak zbiorczo określił te najróżniejsze utwory polski wydawca, nic w tym zresztą złego, wszak „esej” to termin niezwykle pojemny) z lat 1965-82, a więc całej właściwie kariery Pereca. „Urodziłem się” oferuje kapitalny wgląd w świat jego pisarskich trudów, zainteresowań, obsesji i paradoksów, stanowiąc znaczące uzupełnienie dla paru (mniej i bardziej) kanonicznych tekstów, którymi możemy się już od jakiegoś czasu cieszyć w polszczyźnie.

(więcej…)

Sezon na dwójkę – Perec – instrukcja obsługi

LOKATOR zaprasza do radiowej Dwójki:
wtorek, 5.03, godz. 18:00 – Sezon na dwójkę:
„Perec – instrukcja obsługi” – audycja Doroty Gacek
Rozmawiać będą: Grzegorz Jankowicz, Anna Wasilewska, Marcin Sendecki i Jacek Olczyk.

Georges Perec (1936-1982), jeden z najwybitniejszych pisarzy XX w., członek OuLiPo. Na jego bogaty dorobek składają się powieści, zbiory wierszy, sztuki teatralne, eseje, scenariusz, a nawet krzyżówki, które drukował regularnie na łamach prasy.

Z posłowiami zresztą różnie bywa. Marcin Sendecki

Georges Perec
Gabinet Kolekcjonera
tłum. W. Brzozowski
Kraków 2010

 

[…] Z posłowiami zresztą różnie bywa. Ostatnie dziełko wielkiego Georges’a Pereca „Gabinet kolekcjonera” (Lokator) dostajemy w drugim już przekładzie (Wawrzyńca Brzozowskiego) zaledwie parę lat po pierwszym. Skąd ta obfitość? Otóż autor pierwszego napisał esej o Perecu w charakterze posłowia, co było oczywiście słuszne i zbawienne, lecz okazało się, że posłowie jest znacznie dłuższe od tekstu Pereca, a na okładce książki Perec i nasz tłumacz-posłowiarz figurują jako równoprawni autorzy tomu. Na to opiekunowie dzieła Pereca zareagowali nerwowo, jednakowoż całkiem przytomnie, bo nijak nie mogli sobie przypomnieć, by G.P. wydał jakąś książkę wspólnie z owym polskim tłumaczem jako współautorem, i sprawili, że dzieło wycofano z dystrybucji. Wciąż jednak można je znaleźć w niektórych bibliotekach, a jego grzbiet obejrzeć powyżej. Cała historyjka jest zresztą jakby perecowska z ducha, a „Gabinetu…”, najlegalniej już obecnego po polsku, nie znać nie wypada, boć to swoiste uzupełnienie „Życia. Instrukcji obsługi”, może nawet jego setny, brakujący rozdział, zaś „Życie. Instrukcja obsługi” to – jak twierdzą niektórzy mądrzy ludzie – ostatnia wielka powieść w historii ludzkości. […]

Marcin Sendecki, PRZEKRÓJ – 9.11.2010 – 43/2010