Fernando Pessoa zachwyca bogactwem języka i doniosłością myśli. „Księga niepokoju” jest niekończącym się wyznaniem i jednym z najwybitniejszych, najbardziej tajemniczych modernistycznych utworów. To dzieło unikalne, które może być oceniane jedynie swoją miarą.
Za życia Pessoa opublikował tylko dwanaście fragmentów „Księgi niepokoju”, pozostawił po sobie około czterystu pięćdziesięciu. Właściwie niemożliwe jest odzwierciedlenie rzeczywistej formy oryginałów i setek wariantów, dlatego każde z kolejnych wydań prezentowało inny układ treści. Najnowszy przekład, oparty na dziewiątym wydaniu Richarda Zenitha z 2011 roku, przeszedł nową redakcję i został poszerzony o dziewięć fragmentów przetłumaczonych przez Michała Lipszyca.
„Księga niepokoju” to dzieło nieukończone, potencjalne, ale nawet w tej ułomności arcydzielne. Pessoa pisał fragmentarycznie, gromadził „pokruszone i niepowiązane kawałki”. Brak fabuły, dialogów i konstrukcji stanowi paradoksalnie o wyjątkowości i sile całości utworu. To tekst zwielokrotniony, pozostający na zawsze w fazie przygotowań. Dzieło fascynuje podobnie jak jego autor. Główny narrator, czyli Bernardo Soares, to w końcu „okaleczona wersja”, jeden z heteronimów (alter-ego) samego Pessoi. Poetyzujący prozaik, teoretyk marzenia, sceptyk.
„Księga niepokoju” jest zbiorem obserwacji i introspekcji, łączącym dziennik intymny, wyznanie i monolog skierowany do samego siebie. Uwaga skupiona jest tutaj do granic możliwości na najdrobniejszych poruszeniach duszy. To dzieło pisane każdym nerwem i drgnieniem, zranioną wrażliwością. Bernardo Soares przeprowadza chorobliwie wnikliwą analizę uczuć, dokonuje na sobie ciągłej emocjonalnej dekonstrukcji.