W totalitarnym świecie wszystko i wszyscy muszą być pod kontrolą. Żeby ułatwić sobie nadzorowanie społeczeństwa, władza dąży do uniformizacji. W sytuacji, gdy wszyscy powinni być jednakowi, łatwiej wychwycić tych, którzy nie pasują i nie potrafią się dostosować. Najpierw trzeba usunąć osoby, których fizyczną odmienność widać na pierwszy rzut oka. Wygodnie odczłowieczyć takich innych, zrzucić na nich winę za represje aparatu państwowego. W ten sposób pozostali będą mieli jasno określonego wroga i nadzieję, że wraz ze zniknięciem „odmieńców” życie wróci do normalności. Sfrustrowana ludność obraca się przeciw słabszym, w świecie „Fabryki” są to osoby o sześciu, a nie pięciu palcach. Nie każdy jednak gotowy jest pójść tym skrótem myślowym.
Pracownik olbrzymiej wytwórni pocisków rakietowych przypadkiem spotyka uciekającego przed żandarmerią chłopca. Mężczyzna wie, dlaczego władza próbuje dopaść dziecko i dlatego, a może mimo wszystko, mu pomaga. Nie znamy motywacji tego robotnika. Czy kiedykolwiek zastanawiał się nad sytuacją w kraju i doszedł do wniosku, że taka polityka jest z gruntu zła? A może to zwykła litość, wywołana faktem, że pomocy potrzebował na oko dziesięcioletni podrostek?