Archiwa tagu: Joe

Paul Auster pamięta, że to arcydzieło – Łukasz Gazur – Dziennik Polski

Ten tekst mógł zaczynać się od słów: „Każdy uczeń polskiego liceum zna powieść Joego Brainarda, jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku”. Mogłoby być też tak: „Na rynku polskim wyczerpał się wznowiony nakład powieści I remember, klasyki powieści eksperymentalnej – konieczny był kolejny dodruk”. Albo nawet tak: „Znów głośno o protestach środowisk prawicowych, które nie chcą na liście lektur szkolnych kontrowersyjnej powieści słynnego amerykańskiego pisarza”.
Ale jest tak. Dopiero teraz, w 2014 r., niemal 40 lat od pierwszego wydania, ukazuje się przekład słynnej amerykańskiej powieści po polsku – i to dzięki małej, niezależnej, krakowskiej oficynie Lokator. To autobiografia – powiem od razu. Ale specyficzna. Jest to rodzaj intymnego pamiętnika, może nawet spowiedzi?
(więcej…)

Brainard, geniusz w trampkach – Marcin Sendecki – WYBORCZA

Półtora tysiąca drobnych cząstek wspomnień w oddzielnych akapitach, zawsze rozpoczynających się od słowa „pamiętam”. Prostota, owszem, ale w czym tkwi genialność tego pomysłu?
Z listów i wspomnień wiadomo, że Joe Brainard intensywnie czytał dzieła Gertrudy Stein, gdy w roku 1969 zaczynał pisać „I remember” (pozostawienie w przekładzie tytułu oryginalnego tłumacz dość przekonująco uzasadnił w swoim posłowiu), i nie ulega wątpliwości, że czytał wtedy także obie jej ekscentryczne autobiografie: „Autobiografię Alicji B. Toklas” (1933) i „Autobiografię każdego z nas” (1936). Ta ostatnia, jak pamiętamy, zaczyna się następująco: „Alicja B. Toklas napisała swoją teraz każdy będzie pisał swoją. Alicja B. Toklas pyta co będzie jeżeli wszyscy zaczną pisać swoje tak samo jak ona napisała swoją” (przekład Miry Michałowskiej).

Rychło się okazało, że niespełna trzydziestoletni Brainard rzeczywiście napisał „swoją” autobiografię – tyle że zupełnie inaczej niż Stein (czyli zarówno we własnym imieniu, jak w imieniu swej życiowej towarzyszki Alicji Toklas). Co więcej, całkiem niedługo to właśnie Brainard mógł się przekonać, jak to jest, gdy „wszyscy” (lub przynajmniej paru) zaczynają „pisać swoje tak samo, jak on swoją”.

Kapitalność – by wrócić do meritum – pomysłu Brainarda zasadza się, po pierwsze, na uznaniu, że wszystko może być ważne, nawet to, co w tradycyjnych wspomnieniach odruchowo się pomija; po drugie – i to jest chyba najistotniejsze – na wynalezieniu mechanizmu, który nie tylko, a właściwie nie tyle porządkuje wspomnienia, ile je ewokuje, uzmysławia, powołuje do życia, umożliwia zaistnienie – i wreszcie, w tekście „I remember” oferując pewną matrycę literackiego poziomu, do którego można się odwołać i z którym można się mierzyć.

Marcin Sendecki – Gazeta Wyborcza – 22.07.2014
CZYTAJ >>>