
Bardzo dobry czas na podsumowanie działalności Lokatora w 20 roku wydawniczym





Bardzo dobry czas na podsumowanie działalności Lokatora w 20 roku wydawniczym
Choć Testament Maszynowej Dziewczynki to pozycja niewielka, jak w soczewce skupiają się w niej istotne dla całej twórczości Idy Linde tematy: miłość, śmierć, cielesność czy macierzyństwo.
Na 20-lecie wydawnictwa Lokator opublikował debiut szwedzkiej pisarki Idy Linde, którą od sześciu lat w Polsce wydaje Piotr Kaliński, a tłumaczy Justyna Czechowska. Choć Testament Maszynowej Dziewczynki to pozycja niewielka, jak w soczewce skupiają się w niej istotne dla całej twórczości pisarki tematy: miłość, śmierć, cielesność czy macierzyństwo. Gdyby nie informacja, że to debiut, równie dobrze można by Testament… potraktować jako tekst, który wyszedł spod pióra dojrzałej pisarki.
Maszynowa Dziewczynka bardzo boi się śmierci, więc postanawia, że umrze jako pierwsza. Śmierć jednak, jako wyłączona z porządku naszej logiki, nie daje się zaplanować. Maszynowa Dziewczynka zostaje więc zmuszona do tego, by – jak to w życiu bywa – zmierzyć się ze śmiercią innych. A los jej tutaj nie oszczędza, doświadczając ją nie tylko śmiercią ojca, ale także, co najdotkliwsze, nienarodzonego jeszcze dziecka. Bohaterka mówi o tym doświadczeniu tak: „Pielęgniarka przygasza światło, // rozumiem, że nie chodzi o mnie. // To ten w środku nie chce zostać”.
Testament… jest napisany wierszem w konwencji baśni. Niezwykle ważny okazuje się tu język: powracające frazy niczym modlitwy zaklinające rzeczywistość. Maszynowa Dziewczynka, próbując oswoić swoją lękowość, wymyśla ćwiczenie – ułożyć 90 wyrazów z liter w nazwie greckiej wyspy Kefalonia i wypowiedzieć je wszystkie na jednym wydechu (po polsku to, oczywiście, niemożliwe). Powodzenie próby ma potwierdzać, że płuca działają prawidłowo, a więc dawać świadectwo życia. Wypowiadanie coraz mniejszej liczby słów to jeden ze znaków odchodzenia. Tak jak brudna bielizna na łóżku czy niedopite mleko w lodówce. Linde potrafi o tym wszystkim pisać czule jak mało kto.
Ida Linde
Testament Maszynowej Dziewczynki
tłum. Justyna Czechowska, Wydawnictwo Lokator, Kraków 2021, s. 40
Czytałam, że tuż przed utonięciem / jest moment, kiedy ciało / robi się ciepłe i spokojne. W gazecie stadium to opisano jako / pogodzenie się ze śmiercią” – mówi podmiot liryczny nowo wydanej w Polsce książki Idy Linde. Ów podmiot to jednocześnie narratorka, bo niewielka książeczka wydaje się zarazem tomem poetyckim i prozą. Wielka praca metafory i rytmu, które wciągają w swoją głęboką melodię, to maszyneria poezji, ale już fantastyczną spójność osiąga Linde prozą. Wielki temat to w całej twórczości Linde śmierć. Wszystkie jej książki wydane dotąd w Polsce – „Jeśli o tobie zapomnę, stanę się kimś innym”, „Poleciały w kosmos”, „Na północ jedzie się, by umrzeć”, „29 niewysłanych listów”, „Mama mordercy” – mają śmierć za pazuchą.
Ida Linde, Testament maszynowej dziewczynki,
przeł. Justyna Czechowska, Wydawnictwo Lokator,
KRAKÓW 2021, s. 40
Czytanie „Mamy mordercy” to czarna turystyka, wyprawa do miejsca zbrodni. Śladem zła podróżuję do Szwecji. Plan wyprawy wyznacza mi tajemniczy bedeker.
Pierwsze zdanie: „Mój chłopiec zapytał mnie: czy kochałabyś mnie gdybym kogoś zabił?”.„Mój chłopiec” – tak właśnie mama mówi o dorastającym synu. Wygląda na to, że nie jest to dzieciak z Bullerbyn.
Północny kraj zwiedzam z Henriettą, samotną matką, sekretarz redakcji w wydawnictwie. Jest zmęczona. Nie ma w niej nic ze stereotypu radosnej Szwedki, bezpruderyjnej nudystki. Pozostaje w celibacie, nosi obrączkę po babci, by odstraszyć ewentualnych ochotników, których zresztą ewidentnie brakuje.
„Przewiercała mnie absolutna samotność”, wyznaje. Wyczuwam klasyczne bergmanowskie dzieciństwo.
Przywołuje moment z przeszłości, kiedy jej syn z kolegą zabił ptaka: „Położyli kamień na puszystej główce i przycisnęli, aż pękła”. Ten odgłos pęknięcia wyznacza dla mnie rytm opowieści, powściągliwy, zagadkowy. Historia przywabia „głosem jakby zamkniętym w puszce”.
Czytałam tę książkę wielokrotnie. Co mnie do niej ciągnie? Ta niewielka powieść pisana pozornie prostym stylem przypomina szwedzki domek, skromny i uroczy, który niestety posiada również piwnicę – utkniemy w niej na dłużej, niż chcemy.
Szybko orientuję się, że specjalnością mojej przewodniczki jest dezinformacja turystyczna. Henrietta bardziej zataja, niż wyjawia, myli tropy, tworzy fałszywe poszlaki. Opowiada sen, w którym zgłasza się na ochotnika, żeby umrzeć. Na jawie szoruje ciało pod prysznicem szczotką do ziemniaków, co zaspokaja mój turystyczny voyeryzm.
Powieść Linde przenosi do krainy legendarnej czystej przyrody, ale nieustannie zwiedzam klaustrofobiczne osiedle wieżowców na dawnym terenie wojskowym. Po chodniku gonią dwa szczury. Plac zabaw, któremu „odjęto huśtawki”, opisany jest jako szkielet, co uruchamia we mnie haj czarnej turystyki. To tu, na blokowisku, mieszka Henrietta. Gości mnie – czy raczej: więzi – w swoim dwupokojowym mieszkaniu. Klimat Ikei z lat 90. To nie jest zamierzony vintage. Moja przewodniczka sypia na rozkładanej kanapie, mebel zbyt często pozostaje w tej pozycji również za dnia. W pokoju mordercy – sprana dziecinna kołdra we wzorek boiska do koszykówki. Kiedy syn wstaje z krzesła, matka w jego oparciu znajduje małe pęknięcie. „Jeśli drewno by żyło, wypłynęłaby ciecz”.
Ludzie odsuwają się od mamy mordercy, jakby syn wyssał zbrodnię z mlekiem matki. Henrietta już nie wychodzi wieczorem ze znajomymi. Ale nagle w tej surowej podróży po północnym kraj pojawia się coś na kształt niespodziewanej atrakcji turystycznej. Co porabia mama mordercy, która jedzie do więzienia na widzenie z synem? Poznaje inną mamę mordercy. Na imię jej Grace. Pomiędzy Szwedkami wybucha latynoskie pożądanie. Henrietta i Grace to ogień pod lodem. Czuję „gazowaną krew, którą potrafi obudzić tylko skóra drugiego człowieka”.
Love story uruchamia inną scenerię. Pojawia się dom Grace – duży, jasny, z wielkim ogrodem, nad jeziorem. Jest nawet prywatny pomost. Cóż, jest wszystko. Nawet narzędzie zbrodni – nóż kuchenny. Programowo skromny, jak wszystko w Szwecji.
„Mamę mordercy” można czytać jak historię popsutego losu, samotności, dojmującej osobności, macierzyństwa. To szwedzki stół: bierze się to, na co ma się ochotę.
Tekst pochodzi z dwumiesięcznika „Książki. Magazyn do Czytania” 3/2021
IDA LINDE
„Testament Maszynowej Dziewczynki”
przekład: Justyna Czechowska
ISBN: 978-83-63056-72-8
PREMIERA: 14 marca 2021
kupuj online: www.tylkodobreksiazki.pl
Maszynowa Dziewczynka umrze pierwsza. Tak postanowiła. Ale wszyscy inni zdążą umrzeć przed nią. Testament Maszynowej Dziewczynki to zapisana wierszem współczesna baśń o młodej kobiecie, która straciła wszystko i wszystkich, choć zachowała przy tym odwagę, gniew i bezczelność.
Ida Linde – ur. 1980 w Umeå. Szwedzka pisarka, poetka, tłumaczka. Zadebiutowała w 2006 r. tomem wierszy „Maskinflickans testamente” („Testament mechanicznej dziewczynki”). W 2009 r. ukazał się zbiór prozy poetyckiej „Om jag glömmer dig blir jag en annan” (Jeśli o tobie zapomnę, stanę się kimś innym, pol. wyd. Lokator Media 2015), a dwa lata później, w roku 2011, powieść „En kärleksförklaring” (Poleciały w kosmos, pol. wyd. Lokator Media 2016). Jej wiersze drukowane były w czasopismach Portret, Tekstualia i Rita Baum oraz prezentowane w ramach projektu „Wiersze w metrze” w Warszawie. Autorką przekładów książek Idy Linde jest Justyna Czechowska.
Książka dostępna w dystrybucji ogólnopolskiej:
www.ateneum.net.pl / www.motyleksiazkowe.pl / www.azymut.pl / www.liber.pl / www.platon.com.pl / oraz w sklepie internetowym: tylkodobreksiazki.pl
Mamę mordercy Idy Linde z łatwością można nazwać książką o bezwarunkowej miłości matki do dziecka, o poświęceniu, o mierzeniu się z traumą. Fabuła jest dość prosta – samotna i zamknięta w sobie kobieta wychowuje przybranego syna, chłopak dojrzewa i niepokojąco się zmienia, aż pewnego dnia znika, a zamiast niego w mieszkaniu pojawia się policja. Gdy chłopak zostaje osądzony za morderstwo i zamknięty w więzieniu, jego matka rozpoczyna nowy etap życia. Macierzyństwo nie jest jednak ani głównym, ani jedynym tematem tej książki. Wbrew pozorom Henrietta, czyli tytułowa mama mordercy, nie jest w tej prozie określona wyłącznie poprzez relację z przybranym synem. Specyfika tej relacji jest raczej konsekwencją tego, kim bohaterka była już wcześniej i zapewne nie pozostało to bez wpływu na sposób wychowania jej dziecka. Mamy skłonność do postrzegania kobiet będącymi matkami wyłącznie przez pryzmat ich macierzyństwa. Okazuje się to jednak złudne, gdy bohaterka Linde stopniowo odsłania przed czytelnikiem rodzaj wyrwy w osobowości, dla której chłopiec mógł być co najwyżej lekarstwem, dodajmy od razu, że nieskutecznym.
Kim jest tytułowa bohaterka powieści Idy Linde? Cichą, samotną kobietą, pracującą w wydawnictwie i wychowującą przybranego syna, poświęcającą wszystkie siły dziecku, które wydaje się być całym jej światem. Jego dojrzewanie wytrąca bohaterkę z równowagi, a morderstwo wyłącznie pogłębia stan, w którym znalazła się już jakiś czas wcześniej. Nie wiemy o nim zbyt wiele, ale ze stopniowo odsłanianych przez narratorkę wspomnień wyłania się postać nieuleczalnie wyobcowana i depresyjna, niezdolna do nawiązywania i podtrzymywania więzi z innymi ludźmi. Dziecko pełni funkcję lekarstwa na pustkę, daje możliwość budowania relacji na własnych zasadach. Jednak gdy syn wchodzi w proces zyskiwania podmiotowości, matka nie może już go postrzegać jako części siebie. Zostaje więc zepchnięta w radykalną samotność, którą w powieści symbolizują zamknięte drzwi do pokoju chłopca, oddzielające ją od dawnego poczucia wspólnoty i wiedzy o tym, jakim stał się człowiekiem. Nagłemu poczuciu wyobcowania towarzyszy powrót lęku – tym razem zwielokrotnionego, bo odczuwanego przez oboje. Lęku przed światem czy przed sobą nawzajem – tego nie wiemy, ale gdy chłopiec zaczyna miewać brutalne koszmary, cały strach matki koncentruje się właśnie w nim. Dochodzi do paradoksu: kobieta obawia się obcości chłopca, który jest adoptowany i może nosić w sobie nieznane jej obciążenia, ale równocześnie jest przekonana, że syn został przez nią zarażony koszmarami sennymi, zakłada więc, że to ona skaziła go niepokojem. Jedno i drugie budzi w niej przerażenie, którego nie umie ukryć przed dzieckiem. Kolejne sytuacje, takie jak nieuzasadniona panika związana ze zgubionym nożem, sprawiają, że chłopak uświadamia sobie, że matka dopuszcza możliwość agresji z jego strony. Coraz więcej między nimi nieufności, kobieta biernie obserwuje, jak nastolatek wymyka się jej z rąk, odsuwa ją jak niepotrzebny mebel.
WYDAWNICTWO LOKATOR. TYTUŁY ROKU 2019:
TRADO
Svetlana Cârstean, Athena Farrokhzad
Przekład: Justyna Czechowska, Joanna Kornaś-Warwas
MAMA MORDERCY
Ida Linde
Przekład: Justyna Czechowska
KIM JESTEM? Wiersze wybrane
León Felipe
Przekład: Carlos Marrodán Casas,
Marta Szafrańska-Brandt, Katarzyna Okrasko, Marta Eloy Cichocka i Wojciech Charchalis
RADOŚĆ KATASTROF (1914-1919)
Giuseppe Ungaretti
Przekład: Grzegorz Franczak
PO DRUGIEJ STRONIE SIEBIE
Eliza Kącka
RICARDO REIS. POEZJE ZEBRANE
Fernando Pessoa
Przekład: Wojciech Charchalisa
redakcja: Marta Eloy Cichocka
PRZESTRZENIE
Georges Perec
tłumaczenie: Agnieszka Daniłowicz Grudzińska
posłowie: Jan Gondowicz
PASSIONATE JOURNEY
PIO Kaliński – album graficzny
Bardzo dziękujemy za współpracę redaktorom, tłumaczom, grafikom, korektorom, drukarzom oraz promotorom za wkład w powstanie i promocję wszystkich Książek wydawnictwa LOKATOR.
Książki dostępna w dystrybucji ogólnopolskiej:
www.ateneum.net.pl / www.motyleksiazkowe.pl / www.azymut.pl
oraz w sklepie internetowym: tylkodobreksiazki.pl